![]() |
www.pixabay.com |
Jak pewnie większość z nas, miałam okazję usłyszeć wiele wykładów. Każdy z nich był inny. Jedne były ciekawe, inne trochę mniej, ale w większości przypadków łączyło je jedno – PowerPoint w tle…
Na temat programu PowerPoint powstają legendy. Można nawet powiedzieć, że PowerPoint już sam w sobie jest legendą. Kto by nie znał najbardziej popularnego narzędzia do tworzenia prezentacji? Pojawia się jednak pewien problem, ponieważ, mimo deklarowanej znajomości programu, wielu z nas nie potrafi go właściwie wykorzystywać.
Przyznaję, że kiedy przychodzę na jakiś wykład i widzę, że prowadzący podłącza laptop do rzutnika, ciarki przebiegają mi po plecach… i myślę: „ O nieee znowu PowerPoint…”
Narzędzie to, samo w sobie, nie jest złe. Zostało stworzone w szczytnym celu, ułatwienia odbioru prezentowanych treści, jednak niektórzy prelegenci zamienili go w bestię…
Bestiariusz prezentacyjny
Piotr Peszko stworzył bestiariusz prezentacyjny, czyli ranking najbardziej krzywdzących prezentacji. Jest ich jedenaście. Wybiorę te, które według mnie są najbardziej okrutne, a osoby zainteresowane, odsyłam do źródła.
Podium dla bestii:
- Płachta nieskończoności - moim zdaniem najbardziej okrutna bestia, która działa jak płachta na byka. Prelegent wkleja cały tekst na slajd, a podczas prezentacji, nie chcąc uronić ani kropli informacji, odczytuje wszystko słowo w słowo. Efekt: czytanie bajki na dobranoc (i to dosłownie, bo po chwili audytorium usypia).
- Lista zapomnienia - można powiedzieć, że to siostra płachty nieskończoności. Z tą małą różnicą, że prelegent zadał sobie na tyle trudu, że wypunktował skopiowany przez siebie tekst. Podobnie jak w przypadku płachty, każdy punkt koniecznie musi zostać przeczytany.
- Bestia na trzecim miejscu to połączenie tęczy niezrozumienia, schematu wielkiej zawiłości, wykresu klasy ekspert oraz czary olśnienia – czyli pomoce wizualne w postaci tabel, diagramów, wykresów, które nie pomagają, bo są niewidoczne bądź nie są zrozumiałe.
Co robić?
Najbardziej krzywdzący dla odbiorcy jest nadmiar tekstu i informacji na slajdach. Zatem wnioski nasuwają się same:
Więcej informacji znajdziesz w nagraniu z webinaru: „PowerPoint kocham Cię, ale doprowadzasz mnie do
szaleństwa”, który był inspiracją tego wpisu ;).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz